Karpia nigdy dość
- Moją ulubioną rybą, wbrew modom i czasom, jest karp - mówi Jerzy Bobrowski. - Ta ryba jest pyszna w każdej postaci - w cebuli, z warzywami, pieczona, smażona i w galarecie. Uważam także, że bezkonkurencyjny jest leszcz w zalewie octowej. Ale mówi się, że z rybą jest jak z kobietą - każda znajdzie swojego miłośnika i smakosza. I to jest piękne. W naszych jeziorach jest najwięcej leszcza, karpia i sandacza, stąd pewnie moje preferencje smakowe. Na przestrzeni lat zauważyłem natomiast, że młode gospodynie nie potrafią przyrządzić ryby, a co za tym idzie rzadko to robią. A wystarczy potrzymać każdą rybę kilkanaście minut w surowej cebuli, żeby straciła ten nieprzyjemny posmak. Poza tym, po co bawić się w rybę, którą trzeba skrobać, czyścić i wyciągać ości, skoro dostępne są ryby bez ości, filetowane. Czyli praktycznie, jak schabowe - umyć, panierować i na patelnię. To jest zupełne niezrozumienie tematu.
Nie tylko o smak chodzi
O zbawiennych skutkach jedzenia ryb nie trzeba przekonywać większości społeczeństwa. Warto jednak przypomnieć sobie kilka najważniejszych jej zalet.?- Wartością niemal każdej ryby są zawarte w niej kwasy tłuszczowe omega 3 - mówi dyrektor. - To jeden ze składników ryb, który wspomaga nasz układ nerwowy, krążenie, poprawia pamięć i dba o nasz mózg. Spożywanie ryb 2 - 3 razy w tygodniu zalecają specjaliści od żywienia. Należy je podawać nawet niemowlętom, oczywiście odpowiednio przyrządzone. Nie bez znaczenia są jej walory smakowe. - Najczystszą rybą jest zawsze ta, która odżywia się planktonem - tłumaczy Jerzy Bobrowski. Jedną z takich ryb jest sielawa. Występuje ona w głębokich jeziorach. W okolicy Iławy jest jeden taki akwen - jezioro Gil. Sielawy nie łowi się na wędkę, tylko w sieci. Zresztą prawo do połowu sielawy mają wyłącznie rybacy. To pyszna i zdrowa ryba, na dodatek mówi się o niej, że nie ma ości.
- W okresie międzywojennym i tuż po wojnie w jeziorach na Warmii i Mazurach łowiło się pojedyncze sztuki miętusa - mówi dyrektor.
- Dziś mało kto ma szansę posmakować mięsa tej szlachetnej ryby. A szkoda. Niestety, chemizacja rolnictwa spowodowała, że nie ma w naszych wodach tej smacznej ryby.
Słowo o śledziu
Pisząc o rybach nie możemy pominąć starego, dobrego śledzia, który gości na naszych stołach niemal codzień. Jak mawiał Boy- Żeleński: "Śledź to nie ryba, śledź to zakąska" - i tak do dziś zostało. Śledź już nam spowszedniał i pewnie mało kto interesuje się jego walorami odżywczymi. A jest się czym zachwycać.?- Śledź jest rybą szczególnie bogatą w kwasy omega-3 - tłumaczy Bobrowski. - Zawiera też wiele cennych składników, m.in. fosfor, selen, magnez oraz witaminę D. Szczególnie ważna jest w nim obecność jodu, koniecznego do prawidłowej pracy tarczycy oraz selenu, wykazującego działanie przeciwnowotworowe i przeciwmiażdżycowe.
Panga to wyłącznie białko, woda i sól
Nie jest tajemnicą, że rynek rybny ewoluuje. Pojawiło się sporo innych gatunków ryb, najczęściej niestety z azjatyckich hodowli. Taką rybą jest m.in. panga. ?- Spożycie tej ryby przekroczyło najśmielsze oczekiwania eksporterów - mówi Bobrowski. - Dla nich nasz kraj stał się drugim najważniejszym rynkiem na świecie. Do niedawana zajadaliśmy się tą rybą. Eksperci od żywienia, mówią jednak jasno: panga nie zawiera prawie wcale kwasów tłuszczowych omega 3, za które dietetycy najbardziej cenią ryby. Filety z pangi to jedynie białko, sól i woda - tak twierdzą natomiast włoscy naukowcy. Ale to nie koniec "rewelacji".
Ryba, która nie jest rybą
- Eksperci mówią o pandze, że to ryba, która nie jest rybą... . W styczniowym "Przeglądzie Rybackim" zwrócono uwagę na pochodzenie tej ryby. Otóż jest to sum rekini hodowany w rzece Mekong w Wietnamie - mówi Bobrowski. - Na szczęście konsumenci zaczęli interesować się tym tematem. Rejon rzeki Mekong jest bardzo zanieczyszczony. Tony odpadów przemysłowych i ścieki trafiają do tej rzeki nieustannie. Oszacowano nawet, że w rejonie tym uwalniane jest do środowiska około 500 000 ton pestycydów rocznie, a roczne zużycie nawozów sięga 1,7 mln ton. Ten ładunek trafia bezpośrednio do wody w dopływach i kanałach Mekongu. Co za tym idzie Wietnamczycy podają pangom coraz więcej antybiotyków i innych leków na poprawę kondycji. Odnotowano już przypadek odmowy przyjęcia na rynek pangi - w Hiszpanii, ze względu na zbyt wysoką zawartość tzw. zieleni malachitowej (środek służący do zwalczania grzybów). W Rosji na przykład nie pozwolono handlarzom pangi wprowadzić tej ryby na rynek - mówi dyrektor.
"Wprost" o hodowli pangi
O hodowli pangi mogliśmy przeczytać także w tygodniku "Wprost" w grudniu 2008 r. (w dziale biznes). Opisana jest tam typowa hodowla tej ryby. Według tygodnika to wielkich rozmiarów klatka zanurzona w rzece.
- Tam w ciepłych wodach rzeki już po 6 miesiącach narybek osiąga wagę 1,5 kg, w sam raz aby z ryby wykroić jedną porcję filetu - cytuje tygodnik Jerzy Bobrowski. - Dla porównania powiem, że nasz polski karp pływa sobie w wodzie jakieś 3 lata, żeby dorosnąć do konsumpcji. Z jednego hektara stawu rybnego w Polsce uzyskuje się średnio 750 kg karpia rocznie, a w wietnamskiej hodowli to jest 100 ton pangi. Te dane mówią same za siebie.
Polscy producenci ryby biją na alarm
W obronie przed pangą polscy producenci karpia w 2005 r. powołali do życia Towarzystwo Promocji Rybactwa i Produktów Rybnych i rozpoczęli kampanię "Pan Karp". Przekonują Polaków, że to karpiowi, a nie pandze, należy się poczesne miejsce w domowym menu.
Magdalena Rogatty - Gazeta Iławska