Organizatorzy dotrzymali słowa i to jak! Stok Szafranówki w Szczawnicy przywitał nas wspaniałym śniegiem, który skrzył się w promieniach lutowego słońca. Do pensjonatu Sokolica w piątek wieczorem i w sobotę rano zjechały 23 osoby, a wśród nich karpiarze i ich przyjaciele, w tym nawet obywatel USA, a więc zawody nie dość, że pierwsze, to już międzynarodowe! Zawodnicy krajowi przybyli z różnych zakątków Polski, od Lubuskiego, po Podkarpacie. Byli z różnych kategorii wiekowych, ale z bardzo podobnych kategorii mentalnych. Piątkowy (a także sobotni) wieczór integracyjny, dzięki piosenkom i gitarowym akompaniamentom Andrzeja (metalurga ze Stalowej Woli) zawiązał się doskonale, ale nawet pomiędzy …”Nikt naprawdę nie wie, że się kocham w Ewie” Czerwonych Gitar, a „Pod Papugami” Czesława Niemena, wyczuwało się narastającą atmosferę koleżeńskiej rywalizacji. Zaczęto mówić o tajemniczych smarach, o potencjalnych nocnych treningach i innych sztuczkach, w tym o humorystycznych próbach wpływania na głównego sędziego zawodów, co miało wymanewrować silną konkurencję. Było przy tym wiele śmiechu i pozytywnej energii.
Po sobotnim śniadaniu gremialnie ruszyliśmy na stok i tu pierwsze zaskoczenie – organizatorzy przygotowali baner zawodów, który był nie tylko bardzo ciekawie skomponowany graficznie, ale zawierał logotypy Polskiego Towarzystwa Rybackiego , Pana Karpia i Związku Producentów Ryb. Myślę, że to odkrycie zaskoczyło pozytywnie większość zawodników, a analiza nazwisk organizatorów po tym fakcie, pozwoliła skojarzyć, że są członkami władz trzech organizacji.
Rozpoczęły się oficjalne treningi, po których zdecydowano, że „rozbieg” zostanie obniżony o 2 bramki. Byli wśród nas zawodnicy, którzy obawiali się, że odfruną poza trasę slalomu giganta wyznaczonego przez miejscowego instruktora i stąd konieczna okazała się korekta trasy. Gdy już wszystko było gotowe, w głośniku zestawu „łoki- toki” pierwszy zawodnik usłyszał sędziowskie, miarowe „…trzy, dwa, jeden, start!”. Emocje stawały się coraz większe, gdy okazało się, że pod koniec trzeciego przejazdu sędziowie zaczęli powoli ujawniać wyniki pracy stopera. Już w chwilę potem sędziowie otoczeni zostali ciasnym kordonem zawodników. Wszystko stawało się powoli jasne… Z trzech przejazdów wybierano dwa najszybsze, a suma ich czasów decydowała o wynikach:
W kategorii kobiety:
I miejsce – Agnieszka Zaremba
II miejsce – Ewa Dudziak
III miejsce - Justyna Bednarowicz
IV miejsce - Anna Pyć
W kategorii mężczyźni:
I miejsce – Marek Wieczorek
II miejsce – Mirosław Kolarz
III miejsce - Tadeusz Bałata
Byli pierwsi, drudzy, trzeci i kolejni. Były też zwycięskie dzieci, w tym Julka Pyć (l. 1) i Marcin Warzecha (l. 9), ale w tych zawodach nie było ostatnich. Dzieci dostały dyplomy, dorośli statuetki i drobiazgi ufundowane przez jedną z organizacji.
Zwyciężyli też pomysłodawcy banera, a w szczególności umieszczenia logotypów organizacji rybackich obok siebie. Ten widok – bezcenny.
Ogromne dzięki dla organizatorów – Tadeusza Bałaty, Władysława Bednarowicza, Bogusława Dryndosa i uczestników, i co wydaje się już pewne – do zobaczenia za rok. Jeden z 23 zwycięzców.